czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 4

Na wstępie przepraszam za długą nieobecność,
ale niestety mam mało czasu przez szkołę itd. 
Do tego dochodzi jeszcze brak weny, ale jakoś się udało :)

__________________________



*Oczami Caitlin*

Moja siostrzyczka następne kilka dni przesiedziała w swoim pokoju. Zayn próbował z nią rozmawiać, ale Holly to Holly... Mów do dupy to cię osra.
W tym czasie zaprzyjaźniłam się z Roonie. Ta dziewczyna jest niesamowicie zwariowana i niesamowicie głupia. Jej pomysły są tak pojebane, że aż je realizujemy przez co uchodzimy za tępe blondynki (pomińmy fakt, że jestem blondynką). Moja siostra przygląda się nam zawsze z pogardą. Mam małe wyrzuty sumienia, bo nigdy jej nie zostawiałam, ale to nie moja wina, że ona taka jest. Ja chce mieć tez innych przyjaciół.
Z 1D najbardziej zakumplowałam się z Niallem. On jest taki słodki i zawsze potrafi poprawić mi humor (który często jest popsuty przez fochy Holly).

Siedziałam w salonie i grałam z Louisem w FIFE. Wygrywałam przez co nieźle się wkurzał.
- Tylko nie myśl, że sama wygrywasz. Ja ci tylko pozwalam, bo jesteś dziewczyną - powiedział po pewnym czasie na co parsknęłam śmiechem.
- Taak jasne. Po prostu się przyznaj, że nie możesz się pogodzić z przegraną - pokazałam mu język.
- Jaka przegrana? Gra się jeszcze nie skończyła. Mogę wyjść na prowadzenie.
- Kotku wygrywam 29-8. Naprawdę sądzisz, że uda ci się mnie przebić? 
- Powtórz
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Wygrywam...
- Nie o to mi chodzi - przerwał z uśmiechem. - O to co powiedziałaś pierwsze.
Zastanowiłam się przez chwilę o co mu chodzi.
- Kotku? - spytałam nieśmiało.
- Taak. Pięknie to brzmi, prawda?
Zaczerwieniłam się i zamilkłam. Kłopotliwą ciszę przerwał Niall, który właśnie wszedł do pokoju.
- No hej. Widzę, że gracie - powiedział i spojrzał na wynik. - Uhuhu. Cait próbujesz Lou odebrać tytuł mistrza?
- Nie próbuję tylko już mi się to udało - odparłam zadziornie.
- Pff. Długo się nim nie nacieszysz - prychnął Tomlinson.  



*Oczami Roonie*

Ze łzami w oczach zbierałam ksiązki z ziemi.
- Uważaj jak chodzisz - usłyszałam nade mną drwiący głos. Spojrzałam na dziewczynę. Obok niej stała jej wierna przyjaciółeczka i kilka innych równie pustych dziewczyn.
- No może przeprosisz - prychnęła Ashley.
- Za co mam przepraszać? To nie ja cię popchnęłam - zauważyłam. Dziewczyna dopiero teraz na mnie spojrzała.
- Ooo widzę, że bieda Ronnie płakała? - zaśmiała się. - Tak mi się przykro - dodała i niby przypadkiem wylała na mnie wodę - Upss... Chociaż w sumie ta bluzka i tak jest ohydna jak wszystkie twoje rzeczy. Bo tatuś nie ma kasy prawda? - znowu zaczęła się śmiać. Teraz nawet nie próbowałam powstrzymywać łez. 
- Ashley zostaw ją - odwróciłam się w stronę dochodzącego głosu.
- Cześć Jason. Braciszek zawsze pomoże, prawda? Żałosne - rzuciła jeszcze jedno pełne wyższości spojrzenie i odeszła.
- Nic ci nie jest? - zapytał mój brat.
- I po co się wtrącałeś?! - warknęłam.
- Bardzo przepraszam, że chciałem być miły dla własnej siostry - rzucił i uniósł ręce do góry myśląc, że uda mu się mnie rozbawić. Widząc, że mu się to nie udało westchnął i dodał. - Podwieźć cię do Cait?
- Jeśli możesz - powiedziałam trochę łagodniej. Perspektywa odwiedzenia przyjaciółki szybko mnie uspokoiła. Zadziwiające, że w ciągu tak krótkiego czasu można się tak do kogoś zbliżyć. 

- Hej wszystkim! - przywitałam się.
- Roooniee! - krzyknęłi chłopcy. Jeszcze niedawno moim marzeniem było ich spotkać, dotknąć, usłyszeć na żywo, a teraz traktują mnie jak starą znajomą. O tym nawet nie śniłam, bo sądziłam, że to nie możliwe, a jednak. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Co robicie?
- Cait od rana gra z Louisem w FIFE i Tommo nie może się pogodzić z przegraną - powiedział ze śmiechem Niall. 
- Ona jest niemożliwa! - krzyknął Lou z desperacją w głosie. - Cait powiedz jak to robisz! 
- Chyba śnisz! - zaśmiała się brunetka. - Naprawdę nie możesz się pogodzić z przegraną w jakiejś głupiej grze?
- To nie jest głupia gra - zbuntował się Harry. - To piłka nożna!
- Chłopacy.. - mruknęłam teatralnie wzdychając i unosząc ręce w górę. 
- No nie? Ten sam gatunek, a dwa różne światy - powiedziała przyjaciółka. - My mamy mózgi, a oni już nie. Dziwne. 
- Ej! Nie pozwalaj sobie! - krzyknął Lou i rzucił w dziewczynę poduszką.
Po chwili wszyscy nawalaliśmy się poduszkami. 
- Co za dzieci - westchnął Liam, ale on wbrew swoim słowom też się dołączył do bitwy. Narobiliśmy tyle hałasu, że nawet Holly zeszła na dół. 
- Co wam dosypali do picia? - spytała.
- O Boże! Holly ty żyjesz! - krzyknął blondyn igonorując jej słowa.
- No co ty?
- No wiesz. Przez ostatni tydzień nie zeszłaś prawie wcale do nas. Ciekawe dlaczego? - spytał zaczepnie, ale za chwilę dostał w łeb od Zayna i się zamknął. Mulat spojrzał na dziewczynę.
- Możemy porozmawiać? - spytał nieśmiało. Holly niepewnie kiwnęła głową, że się zgadza.